Od dziesięciu dni chodzę i nie mogę przestać myśleć o Saszy. Saszka był „nasz”, dorastał razem z moim Timaszkiem, RUSką Julcią i brytyjką Zuzią Joanny i wieloma innymi kocurkami i koteczkami z forum animali. Dyskutując na forum powoli uczyliśmy się naszych kotów i coraz bardziej je kochaliśmy. Historia Justyny i Saszki jest troszkę podobna do mojego spotkania z Timą. O ile mój RUSek „wybrał mnie” w czasie wizyty w hodowli i przekonał, że to on, a nie jakiś tam Uwarka powinien ze mną zamieszkać, to spotkanie Justyny i Saszy to prawdziwa miłość od pierwszego wejrzenia. Miłości, która nagle wybuchła na wystawie kotów, tak gwałtownie, że Justyna nie mogła już wrócić do domu sama.
Nie wiedziałam, że Saszka odszedł, powiedziała mi o tym Joanna. Nagłe odejście pokazało nam jak bardzo kruche są nasze koty, jak bardzo potrzebują naszej uważności i opieki. Asia bardzo przeżyła niedawne małe problemy zdrowotne Marusi. Zresztą chyba żadnej z nas nie przyszło do głowy, że mogłybyśmy stracić nasze futra. Są przecież takie młode … tyle pięknych dni i mruczących nocy przed nami … Z tego błogiego spokoju wyrwała nas nagła choroba kocurka Justyny.
Wszystkim niedowiarkom i kocim przeciwnikom proponuję przeczytanie opisu Justyny. Jej słowa bardzo wyraźnie pokazują jak silna więź może połączyć człowieka i kota. Więź, której nie jest w stanie przerwać odejście jednego z nich:
„ …po powrocie z pracy, zastałam Go krzyczącego, usiłującego biec do mnie na przednich łapkach i ze sparaliżowanymi tylnimi łapkami. Po 15 minutach już byliśmy z Nim u Weta. Prześwietlenie kręgosłupa nie wykazało urazów, natomiast było widać powiększoną prawą komorę serca.
Cała tylnia połowa ciałka była zimna i bezwładna. Temperatura - 36,6. Test pazurkowy, ujemny - "0" krwi". Po konsultacji z kardiologiem z "Elwetu" , dostał jakieś 2 zastrzyki.
Pojechaliśmy z nim do "Elwetu", zgodnie z radą naszego Weta.
Tam - badanie palpacyjne, EKG - fatalne. Zaczął się dusić. Lekarz stwierdził, że ma zajęte płuca - tak zrozumiałam - i że Jego stan jest bardzo ciężki i że to zakrzepica (chyba tak to zostało nazwane), nie ma dla Niego szans.”
Saszka, zawsze będziemy o Tobie pamiętać. Byłeś wspaniałym kocurem, niezwykłym kocim tatą, który z wielkim zaangażowaniem pomagał wychowywać swoje kocięta i wspierał w trudnych chwilach po połogu swoją partnerkę. Wielu facetów mogłoby się od Ciebie uczyć jak być troskliwym tatą i opiekuńczym towarzyszem życia Kajci. Niech tam, Za Tęczowym Mostem, w Kociej Krainie Wiecznych Łowów będzie Ci dobrze. Justyna, Kajcia, Tajgunia bardzo tęsknią za Tobą, ale wierzę, że kiedyś się spotkacie .....
Timek, który jest niezwykle empatyczny wyczuł o czym piszę .... przez 3,5 roku tylko jeden, jedyny raz, stłukł wazonik.. Jak przystało na Pana Kota potrafił wskoczyć i przejść po zastawionym stole nic nie strącając ... filiżanki czy kieliszka. Manewrując wręcz po mistrzowsku. Teraz wskoczył na biurko i spojrzał na monitor ... i ... pęknięta filiżanka, rozlana kawa ... smutek, łzy ...żegnaj Saszo :(((