Właśnie skończyłam lekturę
książki Hansa-Urlicha Grimm „Czarna księga karmy dla zwierząt” i muszę przyznać, że mam w głowie zamęt. Czyta
się ją jak …. kryminał.
Autor zbytnio nie sili się na interpretacje. Podaje dużo
faktów, a z faktami się podobno nie dyskutuje. Od razu włączają się moje
mechanizmy obronne i pojawiają się pytania: może popełniono błędy
metodologiczne w trakcie badań? Może nie wzięto pod uwagę zmiennych
zakłócających? Może nie jest aż tak źle? Trudno pogodzić się z myślą, że w
całym biznesie karm dla zwierząt nie chodzi o ich dobro, ale tylko zyski, i
to naprawdę duże. Na całym świecie właściciele zwierząt domowych wydają rocznie
25 miliardów dolarów na karmę.
Nie chciałabym Was zanudzać i
zarzucać informacjami zawartymi w książce. Dobrze jest ją przeczytać i wyrobić sobie
własne zadanie. Grimm dużo miejsca poświęca surowcom (może raczej odpadom) z
jakich produkowane są karmy. Pisze o substancjach chemicznych, bakteriach,
jakie występują w karmach. Aby zachęcić was do lektur zajmę się tylko aromatami
dodawanymi do karm.
AROMATY W KARMIE
Aromaty występuję w karmach dla wszystkich
zwierząt. W ofercie firmy Flavors & Fragrances znajdziemy aromat trufli dla
świń, siana i ziół dla koni. Produkowane są aromaty o zapachu dżdżownicy dla
kur, myszy dla kotów. Aromat Bigarol Pomarom P służy maskowaniu „ niepożądanych
nut tłuszczu” w karmie dla bydła. Bigarol Lactarom P dla cieląt ma zadanie
maskować „gorycz, smak tłuszczu i swoiste nuty źródeł protein (mączki kostnej, mączki
rybnej, mączki z krwi). W prospekcie fabryki czytamy, że aromaty Bigarol
stosowane są we WSZYSTKICH karmach dla zwierząt, w których należy zamaskować
nieprzyjemnie smakujące składniki, aby osiągnąć lepszą akceptację pokarmu.
Koncern Symrise produkuje aromat
o nazwie 2-metylo-3-merkaptotiofen. Jak jest to skuteczny aromat potwierdzają
badania. Prowadzący badania stawiali przed psami i kotami dwie miski – jedną z
normalną karmą, drugą z aromatyzowaną. Obie miski były wypełnione po brzegi, tak,
aby była pewność, że zwierzęta nie zjedzą wszystkiego do czysta. Po każdym
posiłku mierzono ile zostawiały w poszczególnych miskach. Psy były testowane
przez 7 dni a koty przez 10. Łatwo się domyślić, że zwierzęta preferowały karmę
aromatyzowaną. Psy zjadały jej średnio 61.3 % a niearomatyzowanego pokarmu
jedynie 38,7 %. Koty jeszcze wyraźniej faworyzowały jedzenie o sztucznym smaku.
Zjadały 70,1 % aromatyzowanej karmy, niearomatyzowanej jedynie 42,8 %.
Dodatki, które poprawiają smak
np. 7064 Trigarol Dog Gravy czy 4036 Trigarol Cat Premium P nie są
dodawane z miłości do zwierząt. Dzięki
dodatkom smakowym można wcisnąć psom i kotom dowolną karmę, niezależnie od tego,
czym ona jest i jak smakuje. Chodzi o maskowanie śmieci i o to aby zwierzęta
jadły więcej. Zawsze zastanawiałam się
czy jest to możliwe, aby kot zjadł tyle, ile sugeruje producent na opakowaniu karmy. Nadwaga zwierząt domowych jest już tak dużym problemem jak nadwaga ich
właścicieli. Jest przyczyną wielu chorób np. cukrzycy.
Czy mamy możliwość wyboru miedzy
karmą aromatyzowaną a tą bez aromatów. Niestety nie zawsze. Na przykład
niemieckie Ministerstwo ds. Żywienia, Rolnictwa i Ochrony Konsumenta zabrania
oznaczania obecności aromatów. Producenci mogą jedynie umieszczać na
etykietkach informacje – „zawiera barwniki” lub „zawiera konserwanty”.
Hans-Urlich Grimm uważa, że to dziwne prawo, które nakazuje zatajanie
znaczących informacji na temat dodatków.
Wzmacniacze smaku to olbrzymi
biznes. Według badań firmy doradczej Frost & Sullivan w 2001 roku zużyto do
produkcji karm dla zwierząt 52 000 ton. Popyt tylko na glutaminian sodu
zwiększył się z 262 000 ton w 1976 roku do 1,7 miliona ton w 2005 roku. W
swojej książce Grimm podaje wiele przykładów negatywnego wpływu tego dodatku. Już
w 1969 roku badania Johna Olneya wykazały, że glutaminian może prowadzić do
uszkodzenia określonych rejonów mózgu. O ciekawych badaniach z 2005 donosi
profesor Hermanussen. U szczurów, których regulacja apetytu przypomina ludzką
glutaminian sodu wzmaga łakomstwo. Najgorsze jest to, że glutaminian może
pojawiać się na etykietach pod innymi nazwami. Na przykład aromat, przyprawa,
hydrolizowane proteiny roślinne.
Wielu producentów karm bazuje na odpadkach poubojowych. Rzeźnie muszą pozbywać się swoich odpadków – płacą za to, że ktoś je zabiera. Takie firmy jak Vion zabierają je – za co rzeźnie płacą – i w ten sposób producenci karm otrzymują pieniądze z dwóch źródeł: za surowiec i za produkty końcowe. Firmy bardzo dbają o dobre PR i starają się zatrzeć ślady, świadczące o produkcji karmy z odpadków poubojowych. Autor „Czarnej księgi” przeprowadził prawdziwe śledztwo, aby udowodnić te powiązania.
Wielu producentów karm bazuje na odpadkach poubojowych. Rzeźnie muszą pozbywać się swoich odpadków – płacą za to, że ktoś je zabiera. Takie firmy jak Vion zabierają je – za co rzeźnie płacą – i w ten sposób producenci karm otrzymują pieniądze z dwóch źródeł: za surowiec i za produkty końcowe. Firmy bardzo dbają o dobre PR i starają się zatrzeć ślady, świadczące o produkcji karmy z odpadków poubojowych. Autor „Czarnej księgi” przeprowadził prawdziwe śledztwo, aby udowodnić te powiązania.
O czym jeszcze można przeczytać w
książce dr Hansa-Urlicha Grimm? O wiarygodności środowiska akademickiego, które
w znacznym stopniu jest na liście płac takich koncernów jak Hill’s, Royal
Canin. Jak mówi Dirk Schrader, weterynarz z Hamburga, „profesorowie są
całkowicie zależni od przemysłu” . Grimm używa mocniejszych słów: „nigdzie nie
istnieje kumoterstwo na tak wielką skalę, jak w weterynarii”. Kiedy dr med. wet.
Stephan Bucholzer, doradca Szwajcarskiego Forum ds. Kotów, zapewnia nas, że
samodzielnie przygotowane pożywienie czy tzw. resztki ze stołu są szkodliwe, a
najlepiej dla naszych kotów nadaje się gotowa karma np. Whiskas, Eukanuba,
Royal Canin - jak mu nie wierzyć? Jest przecież
specjalistą.
I co dalej … najchętniej
przeszłabym na jedzenie domowe. Wiele lat temu próbowałam z Timurem. Niestety
zabrakło mi cierpliwości a może odpowiedniego podejścia. Kiedy Timur nie chciał
jeść własnoręcznie przygotowanego jedzenia wróciliśmy do karm gotowych. Plusem jest to, że co pewien czas zjada
mrożoną wołowinę, serce wołowe lub wątrobę. Z Galą jest trudniej. Ona nigdy nie
chciała jeść surowego mięsa. Prawie nie je suchej karmy, jedynie mokrą.
Na pewno czeka mnie remanent
kocich karm jakie znajdują się w naszym jadłospisie. Będzie to trudne, bo jak
już się zorientowałam firmy nie podają wszystkich składników karmy. Koty też
mniej chętnie jedzą karmy bez tzw. polepszaczy.
P/S dr Hans-Urlich Grimm jest
autorem także innych książek demaskujących przemysł spożywczy m.in. „Chemia w
pożywieniu”, „Nie jedz tego”. Na pewno je przeczytam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz