W słowach „świat jest pełen kociarzy” nie ma przesady, bo miłośników kotów są w Polsce miliony. Podobno koty już dawno opanowały polskie i europejskie domy wypierając z nich psy. Zawładneły także literaturą i poezją. Kto nie zna Deweya, najsławniejszego kota na świecie? Zawsze, kiedy wracam do tej książki, mam w zasięgu ręki spore pudełko chusteczek. Kiedy zalewam się łzami, przybiega zaniepokojony Timur, sprawdzając czy może w czymś pomóc.
Niesamowitą historię rudego kota Deweya, którego w mroźny ranek w metalowej skrzyni na książki odnalazła i przygarnęła Vicki Myron, pokochało tysiące czytelników na całym świecie. Dzięki, tej bardzo osobistej historii, wielu zmęczonych trudnym losem ludzi zrozumiało, że choć ich życie często jest ciężkie i dramatyczne, to nigdy nie powinni tracić optymizmu i nadziei na lepsze jutro. Wystarczy tylko uważnie wsłuchać się w kocie mruczenie, zanurzyć rękę w mięciutkiej sierści i zrozumieć, że obok nas znajduje się bezcenny skarb. "Dziewięć wcieleń kota Deweya" to nowe opowieści o niezwykłym kocie oraz jego kocich przyjaciołach, którzy odmienili życie swoich właścicieli.
Dzięki tej książce każdy z nas może odkryć Deweya także w swoim kocie!
Cudowną historią o ludzko-kociej przyjaźni, która poruszy wasze serca jest "Odyseja kota imieniem Homer". To kolejna niesamowicie ciepła książka będąca prawdziwą historią ślepego kota Homera i Gwen Cooper, którą nauczył miłości. Opowieść, która przekona i zmieni nawet najbardziej zgorzkniałych smutasów.
Do moich ulubionych należy "List Toni do Kota", który został zamieszczony w epilogu książki Hubertusa von Schonebecka "Kocham siebie takim, jakim jestem" (OW IMPULS , Kraków 1994). Jest dla mnie nie tylko kwintesencją kociej natury ale przede wszystkim asertywnej mądrości. Zawsze wykorzystuję go kiedy prowadzę szkolenia z asertywności. Skuteczniej niż najlepsza definicja tłumaczy uczestnikom czym jest asertywność.
Codziennie obserwuję istotę, którą uważam dla siebie za wzór – mojego kota.
Uczę się od niego (choć on o tym nie wie i wcale nie chce mnie pouczać – to ważna różnica!) i stwierdzam ku mojej wielkiej radości, że już bardziej jestem kotem niż kiedyś.
Mój nauczyciel leży teraz rozluźniony, zwinięty w kłębek w bujanym fotelu i nie dba wcale o to, ile dla mnie znaczy.
Chciałabym być jeszcze bardziej podobna do ciebie:
Ja też nie chcę już analizować i wyjaśniać, lecz po prostu być: jak ty, kiedy wygrzewasz się w słońcu, nie wiedząc nic o prognozie pogody.
Ja też chciałabym z poczuciem bezpieczeństwa zbliżać się do ludzi i móc odchodzić od nich, kiedy nie są dla mnie dobrzy: jak ty, kiedy bez wahania unikasz, faworyzujesz, kochasz, opuszczasz.
Ja też chciałabym potrafić zdobywać sobie czułość i miłość, kiedy ich potrzebuję: jak ty, kiedy delikatnie wskakujesz na moje kolana.
Ja też chciałabym potrafić dyskretnie i nie narzucając „dobrych rad” pocieszać: jak ty, kiedy po prostu przychodzisz do mnie i słuchasz, bo widzisz, że jestem smutna.
Ja też chciałabym potrafić unikać narzucanej mi „miłości” i zbyt wielu roszczeń kierowanych do mnie: jak ty, kiedy spokojnie wstajesz i odchodzisz, jeśli obdarzam cię pieszczotami w nadmiarze.
Ja też chciałabym móc bez poczucia winy wyróżniać i „niesprawiedliwie” dzielić swoje względy: jak ty nocą, kiedy B. wraca do domu, wstajesz z mojego łóżka i idziesz do jej pokoju – nie zastanawiając się, czy nie sprawia mi to przykrości.
Ja też chciałabym móc zawsze przede wszystkim troszczyć się o siebie i siebie uważać za najważniejszą: jak ty, który stale robisz coś tylko dla siebie – i wspaniale jest, kiedy nasze życzenia się zgadzają.
Ja też chciałabym ufać mojej sile i być pewną swoich możliwości: jak ty, który zawsze dobrze oceniasz swój skok i dokładnie wiesz, co jest dla ciebie zbyt niebezpieczne, czego nie osiągniesz.
Ja też chciałabym być uważna i ostrożna, stąpać swoją drogą, niczego nie niszcząc: jak, ty, kiedy spacerujesz po moim pełnym parapecie niczego nie przewracając.
Ja też chciałabym być pełna wdzięku, silna, harmonijna i piękna: jak ty, który nie zastanawiasz się, czy na pewno jesteś bardziej uroczy, piękny...; jak ty, który nie napinasz się, ponieważ na nic nie naciskasz.
Ja też chciałabym radzić sobie przy pomocy mniejszej ilości słów: jak ty, kiedy ufasz temu, że wystarczająco cię lubię, aby zrozumieć cię również bez słów: jak ty, kiedy robisz to, co chcesz, nie pytając o pozwolenie ani nie usprawiedliwiając się.
Ja też chciałabym potrafić głośno domagać się tego, co uważam za swoje prawo: jak ty, kiedy rano domagasz się swojego śniadania.
Ja też chciałabym potrafić głośno się skarżyć, zamiast przyjmować wszystko z westchnieniem: jak ty, kiedy zbyt brudna jest dla ciebie twoja podstawka z piaskiem.
Ja też chciałabym tak po prostu móc kłaść się do łóżek innych ludzi i nie wątpić o mojej wartości, kiedy mnie tam nie chcą: jak ty.
Ja też chciałabym być ciekawa i odważać się na wszystko: jak ty, dla którego nie ma miejsc zbyt ciemnych i zbyt niesamowitych.
Ja też chciałabym w moim otoczeniu odkrywać wciąż nowe zjawiska, ludzi, okazje do radości, partnerów do pieszczot, podniecające sprawy do zbadania i zabawy: jak ty, który nigdy się nie nudzisz.
Ja też chciałabym móc bez ograniczeń oddać się rozkoszy, kiedy dana mi jest miłość: jak ty, który nigdy nie liczysz, ile pieszczot jesteś mi winien, nigdy nie zastanawiasz się czy jutro również będę cię pieścić i jak mógłbyś zdobyć tego gwarancję, co powinieneś w tym celu zrobić i kogo jeszcze oprócz ciebie pieszczę...
Ja też chciałabym pozwolić sobie być próżną i godzinami zajmować się sobą: jak ty, który tak dokładnie i z przyjemnością myjesz się dla siebie.
Ja też chciałabym żyć w zgodzie ze wszystkimi moimi cechami i żadnej się nie wypierać: jak ty, który nigdy nie pytasz sam siebie, czy polowanie na myszy jest moralne; który nie posądzasz się o schizofrenię tylko dlatego, że równocześnie jesteś i delikatny, i okrutny.
Ja też chciałabym trzymać się z dala od obcych spraw i nie zastanawiać się, co jest dla nich dobre: jak ty, który nie zabraniasz mi palenia papierosów czy picia Coca-Coli.
Ja też chciałabym być bezpieczna, nie poddawać się manipulacji ani wychowaniu: jak ty, który chodzisz tylko swoimi drogami, tylko siebie słuchasz, tylko do siebie należysz.
Ja też chciałabym nie pytać innych, co zrobić: jak ty, który nigdy nie wpadłbyś na pomysł, aby zapytać innego kota, co powinieneś robić.
Ja też chciałabym już więcej nie szukać, lecz po prostu żyć: jak ty, który bezczelnie kładziesz się na mojej książce i zakrywasz druk, w którym być może ukrywało się moje zaklęcie i pokazujesz mi: Tu jest życie, teraz!
Uczę się od niego (choć on o tym nie wie i wcale nie chce mnie pouczać – to ważna różnica!) i stwierdzam ku mojej wielkiej radości, że już bardziej jestem kotem niż kiedyś.
Mój nauczyciel leży teraz rozluźniony, zwinięty w kłębek w bujanym fotelu i nie dba wcale o to, ile dla mnie znaczy.
Chciałabym być jeszcze bardziej podobna do ciebie:
Ja też nie chcę już analizować i wyjaśniać, lecz po prostu być: jak ty, kiedy wygrzewasz się w słońcu, nie wiedząc nic o prognozie pogody.
Ja też chciałabym z poczuciem bezpieczeństwa zbliżać się do ludzi i móc odchodzić od nich, kiedy nie są dla mnie dobrzy: jak ty, kiedy bez wahania unikasz, faworyzujesz, kochasz, opuszczasz.
Ja też chciałabym potrafić zdobywać sobie czułość i miłość, kiedy ich potrzebuję: jak ty, kiedy delikatnie wskakujesz na moje kolana.
Ja też chciałabym potrafić dyskretnie i nie narzucając „dobrych rad” pocieszać: jak ty, kiedy po prostu przychodzisz do mnie i słuchasz, bo widzisz, że jestem smutna.
Ja też chciałabym potrafić unikać narzucanej mi „miłości” i zbyt wielu roszczeń kierowanych do mnie: jak ty, kiedy spokojnie wstajesz i odchodzisz, jeśli obdarzam cię pieszczotami w nadmiarze.
Ja też chciałabym móc bez poczucia winy wyróżniać i „niesprawiedliwie” dzielić swoje względy: jak ty nocą, kiedy B. wraca do domu, wstajesz z mojego łóżka i idziesz do jej pokoju – nie zastanawiając się, czy nie sprawia mi to przykrości.
Ja też chciałabym móc zawsze przede wszystkim troszczyć się o siebie i siebie uważać za najważniejszą: jak ty, który stale robisz coś tylko dla siebie – i wspaniale jest, kiedy nasze życzenia się zgadzają.
Ja też chciałabym ufać mojej sile i być pewną swoich możliwości: jak ty, który zawsze dobrze oceniasz swój skok i dokładnie wiesz, co jest dla ciebie zbyt niebezpieczne, czego nie osiągniesz.
Ja też chciałabym być uważna i ostrożna, stąpać swoją drogą, niczego nie niszcząc: jak, ty, kiedy spacerujesz po moim pełnym parapecie niczego nie przewracając.
Ja też chciałabym być pełna wdzięku, silna, harmonijna i piękna: jak ty, który nie zastanawiasz się, czy na pewno jesteś bardziej uroczy, piękny...; jak ty, który nie napinasz się, ponieważ na nic nie naciskasz.
Ja też chciałabym radzić sobie przy pomocy mniejszej ilości słów: jak ty, kiedy ufasz temu, że wystarczająco cię lubię, aby zrozumieć cię również bez słów: jak ty, kiedy robisz to, co chcesz, nie pytając o pozwolenie ani nie usprawiedliwiając się.
Ja też chciałabym potrafić głośno domagać się tego, co uważam za swoje prawo: jak ty, kiedy rano domagasz się swojego śniadania.
Ja też chciałabym potrafić głośno się skarżyć, zamiast przyjmować wszystko z westchnieniem: jak ty, kiedy zbyt brudna jest dla ciebie twoja podstawka z piaskiem.
Ja też chciałabym tak po prostu móc kłaść się do łóżek innych ludzi i nie wątpić o mojej wartości, kiedy mnie tam nie chcą: jak ty.
Ja też chciałabym być ciekawa i odważać się na wszystko: jak ty, dla którego nie ma miejsc zbyt ciemnych i zbyt niesamowitych.
Ja też chciałabym w moim otoczeniu odkrywać wciąż nowe zjawiska, ludzi, okazje do radości, partnerów do pieszczot, podniecające sprawy do zbadania i zabawy: jak ty, który nigdy się nie nudzisz.
Ja też chciałabym móc bez ograniczeń oddać się rozkoszy, kiedy dana mi jest miłość: jak ty, który nigdy nie liczysz, ile pieszczot jesteś mi winien, nigdy nie zastanawiasz się czy jutro również będę cię pieścić i jak mógłbyś zdobyć tego gwarancję, co powinieneś w tym celu zrobić i kogo jeszcze oprócz ciebie pieszczę...
Ja też chciałabym pozwolić sobie być próżną i godzinami zajmować się sobą: jak ty, który tak dokładnie i z przyjemnością myjesz się dla siebie.
Ja też chciałabym żyć w zgodzie ze wszystkimi moimi cechami i żadnej się nie wypierać: jak ty, który nigdy nie pytasz sam siebie, czy polowanie na myszy jest moralne; który nie posądzasz się o schizofrenię tylko dlatego, że równocześnie jesteś i delikatny, i okrutny.
Ja też chciałabym trzymać się z dala od obcych spraw i nie zastanawiać się, co jest dla nich dobre: jak ty, który nie zabraniasz mi palenia papierosów czy picia Coca-Coli.
Ja też chciałabym być bezpieczna, nie poddawać się manipulacji ani wychowaniu: jak ty, który chodzisz tylko swoimi drogami, tylko siebie słuchasz, tylko do siebie należysz.
Ja też chciałabym nie pytać innych, co zrobić: jak ty, który nigdy nie wpadłbyś na pomysł, aby zapytać innego kota, co powinieneś robić.
Ja też chciałabym już więcej nie szukać, lecz po prostu żyć: jak ty, który bezczelnie kładziesz się na mojej książce i zakrywasz druk, w którym być może ukrywało się moje zaklęcie i pokazujesz mi: Tu jest życie, teraz!
Rozmawiając o kociej literaturze nie można nie wspomnieć o słynnym wierszu Wiesławy Szymborskiej "Kot w pustym mieszkaniu". Wierszu pełnym kociej miłości do człowieka, partnerskiej realacji i futrzanej wierności.
Umrzeć - tego się nie robi kotu.
Bo co ma począć kot
w pustym mieszkaniu.
Wdrapywać się na ściany.
Ocierać między meblami.
Nic niby tu nie zmienione,
a jednak pozamieniane.
Niby nie przesunięte,
a jednak porozsuwane.
I wieczorami lampa już nie świeci.
Słychać kroki na schodach,
ale to nie te.
Ręka, co kładzie rybę na talerzyk,
także nie ta, co kładła.
ale to nie te.
Ręka, co kładzie rybę na talerzyk,
także nie ta, co kładła.
Coś sie tu nie zaczyna
w swojej zwykłej porze.
Coś się tu nie odbywa
jak powinno.
Ktoś tutaj był i był,
a potem nagle zniknął
i uporczywie go nie ma.
w swojej zwykłej porze.
Coś się tu nie odbywa
jak powinno.
Ktoś tutaj był i był,
a potem nagle zniknął
i uporczywie go nie ma.
Do wszystkich szaf sie zajrzało.
Przez półki przebiegło.
Wcisnęło się pod dywan i sprawdziło.
Nawet złamało zakaz
i rozrzuciło papiery.
Co więcej jest do zrobienia.
Spać i czekać.
Przez półki przebiegło.
Wcisnęło się pod dywan i sprawdziło.
Nawet złamało zakaz
i rozrzuciło papiery.
Co więcej jest do zrobienia.
Spać i czekać.
Niech no on tylko wróci,
niech no się pokaże.
Już on się dowie,
że tak z kotem nie można.
Będzie się szło w jego stronę
jakby się wcale nie chciało,
pomalutku,
na bardzo obrażonych łapach.
O żadnych skoków pisków na początek.
niech no się pokaże.
Już on się dowie,
że tak z kotem nie można.
Będzie się szło w jego stronę
jakby się wcale nie chciało,
pomalutku,
na bardzo obrażonych łapach.
O żadnych skoków pisków na początek.
Czytelnicy miesięcznika "Kocie sprawy" (do których się zaliczam) pokochali wiersze nawiększego kociarza wśród muzyków - Franciszka Klimka. Wielkiego znawcy kotów i kocich zwyczajów.
Oto moje ulubione jego wiersze:
Oto moje ulubione jego wiersze:
Powiem najkrócej w czym rzeczy istota,
bo może ktoś na to czeka:
Nie chodzi o to,
by człowiek miał kota,
tylko,
by kot miał człowieka.
bo może ktoś na to czeka:
Nie chodzi o to,
by człowiek miał kota,
tylko,
by kot miał człowieka.
Czego potrzeba kotu
Kotu potrzeba niewiele:
Pogłaskać go tylko w niedzielę,
w poniedziałek, wtorek i w środę
leciutko podrapać go w brodę,
w czwartek, w piątek i w sobotę
pobawić się trochę z kotem
i w niedzielę – znów niewiele.
A jeśli ci się uda
pokochać go troszeczkę
i tym co mu smakuje
napełnisz mu miseczkęi mocno postanowisz
nie oddać go nikomu
i zgodzisz się by czasem
porządził trochę w domu,
to zauważysz potem
(to zresztą przyjdzie z wiekiem),
że będąc bliżej z kotem,
jesteś bardziej człowiekiem.
Kotu potrzeba niewiele:
Pogłaskać go tylko w niedzielę,
w poniedziałek, wtorek i w środę
leciutko podrapać go w brodę,
w czwartek, w piątek i w sobotę
pobawić się trochę z kotem
i w niedzielę – znów niewiele.
A jeśli ci się uda
pokochać go troszeczkę
i tym co mu smakuje
napełnisz mu miseczkęi mocno postanowisz
nie oddać go nikomu
i zgodzisz się by czasem
porządził trochę w domu,
to zauważysz potem
(to zresztą przyjdzie z wiekiem),
że będąc bliżej z kotem,
jesteś bardziej człowiekiem.
Kot na stole
Ileż to było oburzenia,
słów, które tu przemilczeć wolę
i - trochę racji bez wątpienia :
„ - Jak to tak można ! Kot na stole ?!”
Patrząc z oddali, to faktycznie
tak postępować nie wypada :
po pierwsze, to niehigienicznie,
bowiem na stole człowiek jada,
po drugie – nawet gdy nie jada
bo stół przez kota jest zajęty,
to gość przed ludźmi nas obgada
tak, że nam wszystkim pójdzie w pięty.
Ciotka uznała, że najprościej
powiedzieć tym udomowionym,
że kiedy się zjawiają goście,
kotom na stoły wstęp wzbroniony.
Łatwo tak radzić cioci z Gdańska,
problem nie w treści, tylko w mowie,
bo jeśli kotka jest birmańska
kto po birmańsku jej to powie
słów, które tu przemilczeć wolę
i - trochę racji bez wątpienia :
„ - Jak to tak można ! Kot na stole ?!”
Patrząc z oddali, to faktycznie
tak postępować nie wypada :
po pierwsze, to niehigienicznie,
bowiem na stole człowiek jada,
po drugie – nawet gdy nie jada
bo stół przez kota jest zajęty,
to gość przed ludźmi nas obgada
tak, że nam wszystkim pójdzie w pięty.
Ciotka uznała, że najprościej
powiedzieć tym udomowionym,
że kiedy się zjawiają goście,
kotom na stoły wstęp wzbroniony.
Łatwo tak radzić cioci z Gdańska,
problem nie w treści, tylko w mowie,
bo jeśli kotka jest birmańska
kto po birmańsku jej to powie
On wróci
O kocie, który odszedł na zawsze
Zapłacz kiedy odejdzie,
jeśli Cię serce zaboli,
że to o wiele za wcześnie
choć może i z Bożej woli.
Zapłacz bo dla płaczących
Niebo bywa łaskawsze
lecz niech uwierzą wierzący,
że on nie odszedł na zawsze.
Zapłacz kiedy odejdzie,
uroń łzę jedną i drugą,
i – przestań
nim słońce wzejdzie,
bo on nie odszedł na długo.
Potem rozglądnij się wkoło
ale nie w górę; patrz nisko
i – może wystarczy zawołać,
on może być już tu blisko...
A jeśli ktoś mi zarzuci,
że świat widzę w krzywym lusterku,
to ja powtórzę:
on w r ó c i...
Choć może w innym futerku.
O kocie, który odszedł na zawsze
Zapłacz kiedy odejdzie,
jeśli Cię serce zaboli,
że to o wiele za wcześnie
choć może i z Bożej woli.
Zapłacz bo dla płaczących
Niebo bywa łaskawsze
lecz niech uwierzą wierzący,
że on nie odszedł na zawsze.
Zapłacz kiedy odejdzie,
uroń łzę jedną i drugą,
i – przestań
nim słońce wzejdzie,
bo on nie odszedł na długo.
Potem rozglądnij się wkoło
ale nie w górę; patrz nisko
i – może wystarczy zawołać,
on może być już tu blisko...
A jeśli ktoś mi zarzuci,
że świat widzę w krzywym lusterku,
to ja powtórzę:
on w r ó c i...
Choć może w innym futerku.
Z Deweyem oczywiście się znamy, ale Homera niestety jeszcze nie poznałam... Trzeba to szybko nadrobić! Frakcja łaciatych pozdrawia niebieskich! :-)
OdpowiedzUsuń