sobota, 14 lutego 2015

JAK ZDROWO ŻYWIĆ KOTA – CZY JEST TO MOŻLIWE?

Właśnie skończyłam lekturę książki Hansa-Urlicha Grimm „Czarna księga karmy dla zwierząt”  i muszę przyznać, że mam w głowie zamęt. Czyta się ją jak …. kryminał. 

Autor zbytnio nie sili się na interpretacje. Podaje dużo faktów, a z faktami się podobno nie dyskutuje. Od razu włączają się moje mechanizmy obronne i pojawiają się pytania: może popełniono błędy metodologiczne w trakcie badań? Może nie wzięto pod uwagę zmiennych zakłócających? Może nie jest aż tak źle? Trudno pogodzić się z myślą, że w całym biznesie karm dla zwierząt nie chodzi o ich dobro, ale tylko  zyski, i to naprawdę duże. Na całym świecie właściciele zwierząt domowych wydają rocznie 25 miliardów dolarów na karmę.

Nie chciałabym Was zanudzać i zarzucać informacjami zawartymi w książce. Dobrze jest ją przeczytać i wyrobić sobie własne zadanie. Grimm dużo miejsca poświęca surowcom (może raczej odpadom) z jakich produkowane są karmy. Pisze o substancjach chemicznych, bakteriach, jakie występują w karmach. Aby zachęcić was do lektur zajmę się tylko aromatami dodawanymi do karm.

AROMATY W KARMIE

Aromaty występuję w karmach dla wszystkich zwierząt. W ofercie firmy Flavors & Fragrances znajdziemy aromat trufli dla świń, siana i ziół dla koni. Produkowane są aromaty o zapachu dżdżownicy dla kur, myszy dla kotów. Aromat Bigarol Pomarom P służy maskowaniu „ niepożądanych nut tłuszczu” w karmie dla bydła. Bigarol Lactarom P dla cieląt ma zadanie maskować „gorycz, smak tłuszczu i swoiste nuty źródeł protein (mączki kostnej, mączki rybnej, mączki z krwi). W prospekcie fabryki czytamy, że aromaty Bigarol stosowane są we WSZYSTKICH karmach dla zwierząt, w których należy zamaskować nieprzyjemnie smakujące składniki, aby osiągnąć lepszą akceptację pokarmu.
Koncern Symrise produkuje aromat o nazwie 2-metylo-3-merkaptotiofen. Jak jest to skuteczny aromat potwierdzają badania. Prowadzący badania stawiali przed psami i kotami dwie miski – jedną z normalną karmą, drugą z aromatyzowaną. Obie miski były wypełnione po brzegi, tak, aby była pewność, że zwierzęta nie zjedzą wszystkiego do czysta. Po każdym posiłku mierzono ile zostawiały w poszczególnych miskach. Psy były testowane przez 7 dni a koty przez 10. Łatwo się domyślić, że zwierzęta preferowały karmę aromatyzowaną. Psy zjadały jej średnio 61.3 % a niearomatyzowanego pokarmu jedynie 38,7 %. Koty jeszcze wyraźniej faworyzowały jedzenie o sztucznym smaku. Zjadały 70,1 % aromatyzowanej karmy, niearomatyzowanej jedynie 42,8 %.

Dodatki, które poprawiają smak np. 7064 Trigarol Dog Gravy czy 4036 Trigarol Cat Premium P nie są dodawane  z miłości do  zwierząt. Dzięki dodatkom smakowym można wcisnąć psom i kotom dowolną karmę, niezależnie od tego, czym ona jest i jak smakuje. Chodzi o maskowanie śmieci i o to aby zwierzęta jadły więcej.  Zawsze zastanawiałam się czy jest to możliwe, aby kot zjadł tyle, ile sugeruje producent na opakowaniu karmy. Nadwaga zwierząt domowych jest już tak dużym problemem jak nadwaga ich właścicieli. Jest przyczyną wielu chorób np. cukrzycy.

Czy mamy możliwość wyboru miedzy karmą aromatyzowaną a tą bez aromatów. Niestety nie zawsze. Na przykład niemieckie Ministerstwo ds. Żywienia, Rolnictwa i Ochrony Konsumenta zabrania oznaczania obecności aromatów. Producenci mogą jedynie umieszczać na etykietkach informacje – „zawiera barwniki” lub „zawiera konserwanty”. Hans-Urlich Grimm uważa, że to dziwne prawo, które nakazuje zatajanie znaczących informacji na temat dodatków.

Wzmacniacze smaku to olbrzymi biznes. Według badań firmy doradczej Frost & Sullivan w 2001 roku zużyto do produkcji karm dla zwierząt 52 000 ton. Popyt tylko na glutaminian sodu zwiększył się z 262 000 ton w 1976 roku do 1,7 miliona ton w 2005 roku. W swojej książce Grimm podaje wiele przykładów negatywnego wpływu tego dodatku. Już w 1969 roku badania Johna Olneya wykazały, że glutaminian może prowadzić do uszkodzenia określonych rejonów mózgu. O ciekawych badaniach z 2005 donosi profesor Hermanussen. U szczurów, których regulacja apetytu przypomina ludzką glutaminian sodu wzmaga łakomstwo. Najgorsze jest to, że glutaminian może pojawiać się na etykietach pod innymi nazwami. Na przykład aromat, przyprawa, hydrolizowane proteiny roślinne.

Wielu producentów karm bazuje na odpadkach poubojowych. Rzeźnie muszą pozbywać się swoich odpadków – płacą za to, że ktoś je zabiera. Takie firmy jak Vion zabierają je – za co rzeźnie płacą – i w ten sposób producenci karm otrzymują pieniądze z dwóch źródeł: za surowiec i za produkty końcowe. Firmy bardzo dbają o dobre PR i starają się zatrzeć ślady, świadczące o produkcji karmy z odpadków poubojowych. Autor „Czarnej księgi” przeprowadził prawdziwe śledztwo, aby udowodnić te powiązania.

O czym jeszcze można przeczytać w książce dr Hansa-Urlicha Grimm? O wiarygodności środowiska akademickiego, które w znacznym stopniu jest na liście płac takich koncernów jak Hill’s, Royal Canin. Jak mówi Dirk Schrader, weterynarz z Hamburga, „profesorowie są całkowicie zależni od przemysłu” . Grimm używa mocniejszych słów: „nigdzie nie istnieje kumoterstwo na tak wielką skalę, jak w weterynarii”. Kiedy dr med. wet. Stephan Bucholzer, doradca Szwajcarskiego Forum ds. Kotów, zapewnia nas, że samodzielnie przygotowane pożywienie czy tzw. resztki ze stołu są szkodliwe, a najlepiej dla naszych kotów nadaje się gotowa karma np. Whiskas, Eukanuba, Royal Canin  - jak mu nie wierzyć? Jest przecież specjalistą.

I co dalej … najchętniej przeszłabym na jedzenie domowe. Wiele lat temu próbowałam z Timurem. Niestety zabrakło mi cierpliwości a może odpowiedniego podejścia. Kiedy Timur nie chciał jeść własnoręcznie przygotowanego jedzenia wróciliśmy do karm gotowych. Plusem jest to, że co pewien czas zjada mrożoną wołowinę, serce wołowe lub wątrobę. Z Galą jest trudniej. Ona nigdy nie chciała jeść surowego mięsa. Prawie nie je suchej karmy, jedynie mokrą.

Na pewno czeka mnie remanent kocich karm jakie znajdują się w naszym jadłospisie. Będzie to trudne, bo jak już się zorientowałam firmy nie podają wszystkich składników karmy. Koty też mniej chętnie jedzą karmy bez tzw. polepszaczy.


P/S dr Hans-Urlich Grimm jest autorem także innych książek demaskujących przemysł spożywczy m.in. „Chemia w pożywieniu”, „Nie jedz tego”. Na pewno je przeczytam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz