MOJE NIEBIEŚCIUCHY

TIMUR, TIMEK .... TIMOTEUSZ, TIMELEK

Timoteusz nie miał być moim kotem. Kiedy zdecydowałam się w końcu na kocurka jego miot był już w 100% zarezerwowany. Dlatego miał ze mną zamieszkać syn Hondy i Krezusa z miotu U. Długo szukałam rosyjskiego imienia i po prawie tygodniowym namyśle zdecydowałam się na znalezione w internecie imię Uwar. Kiedy w połowie maja miałam ostatecznie wybrać jednego z trzech kociaków z miotu U długo nie potrafiłam się zdecydować. Zależało mi na tym czymś, na chemii, która pojawi się między mną a moim kotem. naprawdę trudno było się zdecydować. A na dodatek cały czas chodził za mną najstarszy, największy i … najgrubszy kociak ze wszystkich miotów. Gdzie się odwróciłam tam była ta puchata kulka, sprytnie pozbywająca się konkurencji (czytaj: Uwarki),aż pani Bożena zapytała czy bym go nie wzieła, bo osoba, która go zarezerwowała nie odzywa się. No i miałam dylemat – zdecydować się na drobniutkiego Uwarkę o jasnopopielatej sierści, czy puchatego grubasa Timura o zdecydowanie ciemniejszym umaszczeniu.
Dochodziła 22.00 a ja ciągle nie potrafiłam podjąć decyzji. Zanosiło się, że będę nocować w hodowli. Aż w końcu mąż pani Bożeny powiedział „proszę wziąć tego grubego, on z tego wyrośnie”. I w ten oto sposób zostałam wybrana przez mojego kota. Tak, tak, to Timoteusz mnie wybrał.
Tak narodziła się nasza miłość. Bo Timoteusz jest magicznym, zaczarowanym kotem. Kotem, który mnie, od zawsze wielbicielkę psów, oczarował i nauczył miłości do kociastych.
Ci z Was, którzy mają koty wiedzą, jak topi się serducho, kiedy futro na dzień dobry robi nam baranka. Timur ZAWSZE pamięta o porannym, rytualnym powitaniu. Kiedy usłyszy, że wstaję szybciutko biegnie, aby wyrazić radość drapiąc w drapak, otrzeć się o nogi lub twarz i .... towarzyszyć w drodze do łazienki - czyli ludzkiej kuwety. I zawsze, jak pies, czeka pod drzwiami kiedy wracam do domu. Nie wiem jak to odgaduje,bo zdarza mi się wracać o różnych godzinach.
To bardzo wrażliwy kot o wielkim sercu. Lubiący przytulanie, mizianie, pieszczoty. Uwielbia wystawiać swój brzuszek do głaskania, całowania ... tak jakby mówił "prawda, że jestem cudowny ?
Oczywiście to wszystko nie przeszkadza mu być niezależnym, mającym swoje zdanie kotem, który zupełnie nie ma zamiaru robić tego, na co nie ma ochoty.
To kot niesamowicie inteligentny, uwielbiający zabawę (zwłaszcza w berka zwanego "gonić kota"). Kot, który uwielbia majsterkowanie i będzie ci towarzyszyć, w każdej domowej czynności.


Malutki Timuś, pierwsze tygodnie w naszym domu.

Timek zawsze lubił być z nami. Kiedy był malutki, a ja miałam wolny ranek, zawsze przychodził do łóżka na poranne pieszczoty i drzemkę.


Timek całym sercem kocha swój balkon. To jego terytorium. W lecie, kiedy jest ciepło balkon otwarty jest 24 godziny na dobę.

Druga jesień Timaszki, spacer po lesie w Międzybrodziu.

Mój niebieski kniaź.

Wielkie oczy Timuszki. Bardzo często się dziwi. W jego oczach można utonąć :)

Ponieważ zarzucono mi fascynację jedynie Timuszką, postanowiłam uzupełnić wpis o Galisi, mam nadzieję Sepoy, że będzisz zadowolony ;)

Oficjalne imię GALINA, w domu zwana … Galisią, Galinką, Glisią, Galutkiem, Glinką, Galcią oraz zakapiorem, (bo łobuz z niej niezły). Kiedyś była nazywana bździną i pierdziuszkiem z racji chorej trzustki i ciągłych biegunek i wzdęć. Odkąd wyzdrowiała i wyrosła na całkiem ładną pannę staramy się nie ranić jej uczuć i nie wracać do przykrych wspomnień.
Rodzona siostra Timuszki, młodsza o 15 miesięcy. Córka Tani i Krezusa z Borusja.PL . Zamieszkała z nami 23 września 2009 roku. Mała, rezolutna dziewczynka. Zawsze chodzi z wysoko uniesionym ogonem, który faluje jak sztandar na wietrze. W odróżnieniu od Timki nigdy się nie obraża i zawsze dopina celu. Prawdziwy taran J  Jest niesamowitym przykładem na to, jak koty uczą się przez obserwację. Galcia uważnie obserwuje starszego brata i po pewnym czasie stosuje te same zachowania. Jest bardzo bystrą, przebojową koteczką uwielbiającą głaskanie i pieszczoty. Mam jednak wrażenie, że jest bardzo skupiona na sobie i  mniej otwarta na kontakty z ludźmi niż Timur.
I chyba już na zawsze pozostanie smarkulą, młodszą siostrą, bo łobuziara skutecznie nauczyła się wykorzystywać pozycję młodszego kota w stadzie. Zresztą nieźle Timka "omotała" i chłopak często jej ustępuje. Kiedy ma już naprawdę dosyć bardzo, bardzo delikatnie pacnie ją łapką.
Galisia przyszła do nas w trudnym momencie, kiedy paskudny skorupiak zagościł w naszym domu na dobre. Nie poświęcaliśmy jej w dzieciństwie tyle czasu ile Timurowi. Nie spędzała całych godzin na zabawach wędką, myszką … Nasze głowy zaprzątały inne sprawy. Na dodatek okazało się, że jest chora. Na pierwszy rzut oka było wszystko w porządku. Najpierw zaniepokoił mnie zapach w kuwetach. Golden Grey, który najczęściej stosujemy jest dobrze wchłaniającym zapachy żwirkiem. Podczas sprzątania kuwet (krytych, więc zapach nie wydobywał się na zewnątrz) odczuwalny był wyraźnie paskudny odór. Wcześniej qpale Timki nigdy tak nie śmierdziały. Potem okazało się, że Galcia ma ciągle biegunki. W kuwecie znajdowaliśmy każdego dnia „kocie placki”. Kolejny niepokojący objaw, to zapach futerka. Kiedy ją brałam na ręce wyraźnie pachniała inaczej niż brat. Była bardzo mała, drobna (wręcz chuda) i …. ciągle głodna. Jadła więcej niż kocurek, ale rosła powoli i nie była w stanie przytyć.  Zaczęło się mozolne diagnozowanie koteczki. Trochę dzięki naszej „upierdliwości”, no, bo przecież nic złego się nie działo i wet do końca nie rozumiał o co chodzi. Badania krwi, testy … na białaczkę, koci HIV, FIP. Ten ostatni w teście robionym w gabinecie weterynaryjnym wyszedł niepokojąco. Szczegółowe badanie robiliśmy w Laboklinie. Oczekiwanie na wynik było straszne. Oprócz wielokrotnej biochemii i testów robiliśmy badania moczu i kału – także na pasożyty. Dopiero badanie na stopień strawienia wykazało, że koteczka źle przyswaja skrobię i tłuszcze. Przez te całe miesiące leczenia Galisia posłusznie łykała tabletki, były okresy, że kilka dziennie. Cały proces leczenia znosiła bardzo dzielnie. Trochę buntowała się tylko przy sodzie oczyszczonej, która w kombinacji z antybiotykiem bardzo jej pomogła. Po wielu miesiącach na amylanie teraz ma piękne, twarde qpale. Badanie na stopień strawienia ciągle wykazuje duże ilości grudek tłuszczu i ziaren skrobi, ale koteczka bez leków dobrze funkcjonuje.
Galisia dzielnie walczyła o miejsce w naszych sercach. Często porównywana do idealnego brata udawadniała  nam, że "inne" nie znaczy gorsze. Z wytrwałością uczyła nas tolerancji  i teraz jest już bardzo "nasza" i mam nadzieję, że przez długie lata nic i nikt tego nie zmieni.
Kiedy Galisia przyszła do nas Timuś chodził za nią krok w krok.

Zdjęcie jest kiepskie, robione komórką i bardzo trudno było je zrobić. Timek z wielką delikatnością ale i zapałem uczył Galę kocich zapasów. Początkowo się strasznie darła i uciekała, potem dzielenie walczyła. Tylko im oczy błyszczą :)


Galcia bardzo lubi się przytulać. Nigdy nie śpi sama. Najczęściej śpi przytulona z moją mamą, czasami przychodzi do straszego brata. Tak jest od samego początku. Na tym zdjęciu mocno wtulona w Timuszkę w pierwszych dniach po przybyciu. 



Gala nie przepadała za balkonem. To Timek nauczył ją tego, że można  na nim ciekawie spędzić czas.


Zakapior Gala na drapaku, którego nie zniszczył starszy kocur, a który "wykończyła" mała koteczka. Dzisiaj drapak wygląda o wiele gorzej ... 


Gala od dzieciństwa kochała doniczki. Na tym zdjęciu widać jak była drobna jeszcze w ubiegłym roku.

Tak wygląda dzisiaj nasza Glisia ... ma niesamowite aksamitne futerko.


... ogonek jak zawsze uniesiony do góry :)


Galsia zawsze lubiła się "przytulać" - tutaj jeszcze w hodowli przytulona do swojego kumpla :)))


Do dzisiaj nie lubi spać sama