czwartek, 23 czerwca 2011

WRAŻLIWI RUTYNIARZE

Według amerykańskich naukowców wizyta u weterynarza nie zawsze przynosi zwierzęciu ulgę. Nieprzyjemne symptomy, jakie pojawiają się u kota nie muszą wynikać z choroby, lecz mogą stanowić rezultat naruszenia ustalonych zwyczajów naszego pupila.

Badania, których wyniki okazały się bardzo interesująca, zaczęły się przez przypadek. Doktorantka w katedrze weterynaryjnej medycyny klinicznej, Judi Stella, otrzymała od swojego szefa, profesora Tony’ego Buffingtona, zadanie objęcia opieką przebywających w laboratorium kotów. Dwanaście z nich było zdrowych, pozostałych dwadzieścia cierpiało na „zespół bolesnego pęcherza”. Stella okazała się świetnym opiekunem, kilka następnych miesięcy spędziła na regularnych zabawach z kotami, karmieniu ich i czyszczeniu kocich legowisk.
Okazało się, że troskliwa opieka przynosi pozytywne, wręcz zaskakujące efekty. U kotów, które cierpiały na zespół bolesnego pęcherza, poprawił się stan futra (stało się bardziej błyszczące, lśniące), ich oczy nie ropiały, nie łzawiły – były czystsze. To, co najbardziej zaskoczyło doktorantkę, to fakt, że w przeciągu 14 dni żaden z kotów nie wymiotował i nie oddawał moczu poza określonym miejscem.
To przypadkowe odkrycie zapoczątkowało dalsze badania. Począwszy od momentu, kiedy zachowanie całej grupy kotów ustabilizowało się, Stella opiekowała się stadem prze kolejne 77 tygodni. Kiedy wyjechała na urlop zachowanie jej podopiecznych ulegało zmianie, podobnie jak w sytuacji, kiedy zmienia czy metody pory karmienia. Kiedy w kolejnych fazach testów wprowadzali zdarzanie „nadzwyczajne”, wybijające z panującej w stadzie rutyny, odsetek „chorobowych” zachowań zwiększał się aż trzykrotnie. Zarówno u zdrowych jak i chorych osobników pojawiały się trzy, charakterystyczne symptomy:

1. Wymioty
2. Oddawanie moczu poza toaletą
3. Zmniejszenie ilości przyjmowanego pożywienia.

Zdaniem profesora Buffingtona, właśnie te trzy objawy najczęściej są powodem wizyt właścicieli kotów u weterynarza. Jakie wnioski możemy wyciągną z badań amerykańskich weterynarzy?
Kotom najbardziej służy bezpieczne, stabilne środowisko. Jego zmiana, powoduje stres, który zmienia zachowanie kotów tak znacząco, że zaczynają zachowywać się jak koty chore. Z drugiej strony stabilność i optymalna ilość bodźców jest w stanie złagodzić objawy chorobowe.

Moje doświadczenia potwierdzają ogromną potrzebę stabilizacji w życiu kotów. Pamiętam jak Timuszka, który jest bardzo zżyty z „ludzką częścią stada” zareagował, kiedy po raz pierwszy jedno z dwunożnych zniknęło z jego życia. Co prawda, poza problemami z łaknieniem nie pojawiły się inne wymieniane przez profesora objawy, ale jego zachowanie przypominało kocie ADHD. Był pobudzony, chodził po mieszkaniu i płakał, nie dawał mi chwili spokoju. Wtedy po raz pierwszy i ostatni żałowałam ,że zamieszkał z nami. Kiedy tylko liczba osobników w naszym stadzie wróciła do stanu pierwotnego - kocurek się uspokoił. Już nic go nie niepokoiło. Teraz Timko jest dorosłym, mądrym kotem. Wie już co znaczy mój (lub innego domownika) wyjazd, wie, że zawsze wracamy. Ale ciągle jest niespokojny, kiedy widzi jak myję głowę (to zawsze kojarzy mu się z wyjściem z domu) lub pakuję walizki.

Zgadzam się także z opinią, że koty, to niesamowicie wrażliwe i dumne zwierzęta. Kiedy Timko był jeszcze małym kociakiem walczył z nami o dostęp do niewykończonej wnęki w zabudowie z płyty kartonowo-gipsowej. Walczył z taką determinacją, że pewnego dnia, zupełnie wyprowadzona przez futrzaka z równowagi, sprawiłam mu lekkiego klapsa. Pies z dużym prawdopodobieństwem przeszedł by nad tym incydentem do porządku dziennego …. Ale nie kot. Timek tak bardzo to przeżył, że aż zwymiotował.
Jak się domyślacie taki konflikt już nigdy w naszej relacji się nie pojawił. Dlaczego? Po prostu, musimy „nauczyć się kota”. To nie jest proste „w obsłudze” zwierzę. Kot to bardzo skomplikowana natura. Ale za to jaka wspaniała ...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz