niedziela, 30 października 2011

SZASZA - kot, który odszedł zbyt wcześnie

Od dziesięciu dni chodzę i nie mogę przestać myśleć o Saszy. Saszka był „nasz”, dorastał razem z moim Timaszkiem,  RUSką Julcią i  brytyjką Zuzią  Joanny i wieloma innymi kocurkami i koteczkami z forum animali. Dyskutując na forum powoli uczyliśmy się naszych kotów  i coraz bardziej je kochaliśmy. Historia Justyny i Saszki jest troszkę podobna do mojego spotkania z Timą. O ile mój RUSek „wybrał mnie” w czasie  wizyty w hodowli i przekonał, że to on, a nie jakiś tam Uwarka powinien ze mną zamieszkać, to spotkanie Justyny i Saszy to prawdziwa miłość od pierwszego wejrzenia. Miłości, która nagle wybuchła na wystawie kotów, tak gwałtownie, że Justyna nie mogła już wrócić do domu sama.
Nie wiedziałam, że Saszka odszedł, powiedziała mi o tym Joanna. Nagłe odejście pokazało nam jak bardzo kruche są nasze koty, jak bardzo potrzebują naszej uważności i opieki. Asia bardzo przeżyła niedawne małe problemy zdrowotne Marusi. Zresztą chyba żadnej z nas nie przyszło do głowy, że mogłybyśmy stracić nasze futra. Są przecież takie młode … tyle pięknych dni i mruczących nocy przed nami … Z tego błogiego spokoju wyrwała nas nagła choroba kocurka Justyny.
Wszystkim niedowiarkom i kocim przeciwnikom proponuję przeczytanie opisu Justyny. Jej słowa bardzo wyraźnie pokazują jak silna więź może połączyć człowieka i kota. Więź, której nie jest w stanie przerwać odejście jednego z nich:
„ …po powrocie z pracy, zastałam Go krzyczącego, usiłującego biec do mnie na przednich łapkach i ze sparaliżowanymi tylnimi łapkami.  Po 15 minutach już byliśmy z Nim u Weta. Prześwietlenie kręgosłupa nie wykazało urazów, natomiast było widać powiększoną prawą komorę serca.
Cała tylnia połowa ciałka była zimna i bezwładna. Temperatura - 36,6. Test pazurkowy, ujemny - "0" krwi". Po konsultacji z kardiologiem z "Elwetu" , dostał jakieś 2 zastrzyki.
Pojechaliśmy z nim do "Elwetu", zgodnie z radą naszego Weta.
Tam - badanie palpacyjne, EKG - fatalne. Zaczął się dusić. Lekarz stwierdził, że ma zajęte płuca - tak zrozumiałam - i że Jego stan jest bardzo ciężki i że to zakrzepica (chyba tak to zostało nazwane), nie ma dla Niego szans.”





Saszka, zawsze będziemy o Tobie pamiętać. Byłeś wspaniałym kocurem, niezwykłym kocim tatą, który z wielkim zaangażowaniem pomagał wychowywać swoje kocięta i wspierał w trudnych chwilach po połogu swoją partnerkę. Wielu facetów mogłoby się od Ciebie uczyć jak być troskliwym tatą i opiekuńczym towarzyszem życia Kajci. Niech tam, Za Tęczowym Mostem, w Kociej Krainie Wiecznych Łowów będzie Ci dobrze. Justyna, Kajcia, Tajgunia bardzo tęsknią za Tobą, ale wierzę, że kiedyś się spotkacie .....

Timek, który jest niezwykle empatyczny  wyczuł o czym piszę .... przez 3,5 roku tylko jeden, jedyny raz, stłukł wazonik.. Jak przystało na Pana Kota potrafił wskoczyć i przejść po zastawionym stole nic nie strącając ...  filiżanki czy kieliszka. Manewrując wręcz po mistrzowsku. Teraz wskoczył na biurko i spojrzał na monitor ... i ... pęknięta filiżanka, rozlana kawa ... smutek, łzy ...żegnaj Saszo  :(((

6 komentarzy:

  1. Smutne to...[i][i][i]
    Współczuję...
    Chyba każdy ma swojego kota, z którym jest taka głęboka więź ...
    U mnie takim koteczkiem jest Czekoladowy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przykre to i takie niesprawiedliwe. Każdy kiedyś musi odejść, ale dlaczego to kiedyś jest zawsze za wcześnie :(
    Nie wyobrażam sobie co będzie gdy nasz kociak wybierze się w podróż za Tęczowy Most. Nie chce sobie nawet wyobrażać...

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo serdecznie Cię pozdrawiam, Olu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mną też wstrząsnęła ta śmierć. Czytałam Twój post w Animalia.pl Oleńko, i napisałaś tam to co sama czułam. Że Sasza był trochę nasz. Bardzo współczuję Justynie, Jej mężowi i osieroconym pozostałym kociulom. I mam tylko nadzieję, że ten przepiękny wiersz o kocie, który przychodzi do ludzi w innym futerku, będzie dotyczył też Saszki...

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak bardzo mi przykro.. Wiem co to znaczy kiedy ktoś odchodzi o wiele wcześniej niż powinien... Trzymajcie się.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dopiero dziś przeczytałam ..... i znowu ryczałam. Minęło już 3 miesiące .... i nadal tak strasznie boli ...
    Dziękuję Ci Olu i Wam wszystkim. Justyna

    OdpowiedzUsuń